środa, 4 lutego 2009

Prządka

Najpierw opowiem o Gabrysiu.
Gabryś to mój wyśpiewany, wyśniony i długo oczekiwany synek.
Byłam szczęśliwa kiedy się nareszcie pojawił, ale jak się okazało nie do końca przygotowana na zmiany jakie wprowadzi w moje życie. I kiedy długie 9 miesięcy zamieniło się w nagłe już!, ze strachem obserwowałam jak bezpieczna przystań codziennych rytuałów rozpada się i zostaję sama trzymająca z lękiem łkającego malca.
Oswajałam macierzyństwo łzami strachu i beznadziejnego buntu (bo pierwsze tygodnie byłam tylko mamą).
Gabryś jadł i płakał, jadł i płakał. Czasem spał.
I nie wiedziałam gdzie zgubiłam siebie, którą lubiłam - moje sny, zainteresowania, pasje i potrzeby więc wysyłałam zatroskanej przyjaciółce sms-y: synek płacze, mama w depresji.

A przecież mój synek jest najpiękniejszy na świecie!

Po kilku tygodniach wróciły sny - mnóstwo emocji, strachu, ludzi i kolorów. I śpiew...

Śpiew jest bardzo ważny.
W najmocniejszych swoich snach zawsze śpiewam. Dźwięk unosi się swobodnie, rozprzestrzenia, zaklina przestrzeń, potem opada by na nowo powrócić - jeszcze bardziej czysty i piękniejszy. Czasem śni mi się, że fałszuję, ale tym razem mój głos poniósł mnie wysoko, zakręcił, zaczarował i uzdrowił. Zupełnie jakby niebo i ziemia łączyły się w jednym ciele tworząc najpiękniejsze harmonie.
W dzień, po raz pierwszy od długiego czasu, zdjęłam ze ściany swój bęben i zaintonowalam pieśń - prośbę o odnalezienie zagubionej duszy...

Ten blog to przędza jawy i snu; wiersza i obrazu; dziewczyny, kobiety i matki...

bo wszystko jest ważne...
 
CLICK HERE FOR BLOGGER TEMPLATES AND MYSPACE LAYOUTS »